Mieliśmy plan, aby jechać znowu nad Krasne, ponieważ ostatnim razem strasznie mi się podobało.
Jednak niestety postanowiliśmy sobie skrócić nieco drogę i w efekcie dotarliśmy nad owo jezioro.
Pierwsze wrażenie - ok
Następne - już nie tak ciekawie...
Brzeg jeziora był podzielony na trawę i plażę.
My rozłożyliśmy się na trawie, przy drzewie, aby w razie czego uwiązać Alexa.
Wracając do jeziora...
Po podejściu do wody, aż zrobiło mi się niedobrze
Glony i inne wodne rośliny pływające po całym jeziorze...
Na dodatek na dnie muł.
Plus jeszcze bardzo strome zejście - w jednej chwili masz piasek pod stopami - w drugiej już nie.
Tak więc ciekawie nie było...
Co do wejścia psa nie było żadnych problemów.
Oprócz nas był tam jeszcze husky, beagle i sznaucerek, jednak żaden nie chciał się pobawić.
Zdziwiła mnie tez postawa ludzi, którzy siedzieli przy brzegu - zupełnie im nie przeszkadzało (co - szczerze mówiąc - podobało mi się), że pies wszędzie dookoła biega i chlapie wodą.
Miałam tez niemiłą niespodziankę, gdzie pierwszy raz w życiu musiałam zbierać kupę Alexa -.- (jednym słowem - fuj.)
Oczywiście Alex pierwszy wskoczył do wody, jednak wodna roślinność i stromy brzeg chyba ostudziły trochę jego zapał.
Nie mniej jednak, chyba mu się podobało ;p
A potem...
Raz chwilę w wodzie, potem suszenie przy kocu, i znowu, i znowu...
Aż trzeba było wracać...
Koniecznie musimy też popracować nad zostawaniem, gdyż jak odchodziłam poleżeć w wodzie na moim materacu (;p), od razu były straszne piski.
Oczywiście pies sam nie zostawał, zawsze ktoś siedział koło niego - to tak dla czepialskich.
"Plusem" tej wycieczki był jeszcze pięknie nabazgrany przez policję mandat za złe parkowanie w wysokości... 100 zł!
Super -.-
Pocieszam się jednak tym, że nie tylko my byliśmy poszkodowani.
Wracając do naszego samochodu, każdy kolejny mijaliśmy przyozdobiony białą karteczką.
A tych, którzy nie pofatygowali się na Komendę, czeka miłe spotkanie w sądzie ;p
Dodatkowo Alex chyba nad jeziorem złapał kleszcza -.-
Całe szczęście, wyciągnęłam go w całości :)
Opłacało się kupić te kleszczołapki w Kakadu ;p
No i musimy zainwestować chyba w lepsze krople...
Polecacie jakieś?
Ale się rozpisałam...
Czas na fotki! :)
Chcę wam BARDZO PODZIĘKOWAĆ!
Mój blog odwiedziło już ponad 1100 osób, a 10 zostało obserwatorami w stosunkowo krótkim czasie (niecałe 2 miesiące).
Wasze komentarze sprawiają, że aż chce się pisać :)
Oby tak dalej!
Zapraszamy! :)
Super, że Alex mógł potaplać się trochę w wodzie :). Też mamy te kleszczołapki, sprawdzają się o wiele lepiej niż szczypczyki. Do kropel nie mam za bardzo zaufania, u nas na razie dobrze radzą sobie obroże kiltix, więc chyba mogę polecić ;).
OdpowiedzUsuńza ile kupiłaś te kleszczołapki? Przydatna rzecz :)
OdpowiedzUsuńW pobliżu mojego domu też jest taki staw, z glonami, mułem ect. I tylko czasem wpuszczam tam Yuki. I chyba Alexowi się podobało. ;) Ale on słodko wygląda *.*
Pozdrawiamy! ♥
Kleszczołapki kupiłam po niecałe 10 zł w Kakadu, ale wtedy była promocja.
OdpowiedzUsuńNormalnie kosztują chyba 15 zł...
My również pozdrawiamy :)
Przeciw kleszczom polecam obroże firmy PESS i HAPPS(bros), krople advantix i fiprex. Stosuję je u moich psów i jak na razie kleszcza nie złapały.
OdpowiedzUsuńJa stosowałam u Klary Fiprex od dłuższego czasu, jednak zauważyłam coraz częstsze wizyty wbitych kleszczów. Kupiłam Foresto, które mamy od dwóch miesięcy i ... ani jednego kleszcza (przy Fiprexie było 1-3 na miesiąc).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń