poniedziałek, 29 grudnia 2014

Reszta grudnia i podsumowanie roku!

Co się działo przez ten miesiąc?

Na początku grudnia na wyprzedaży w księgarni (tylko 10zł!) dorwałam książkę, którą planowałam już od jakiegoś czasu przeczytać, a mianowicie "Sygnały uspokajające" autorstwa Turid Rugaas.
Bardzo odzwyczaiłam się ostatnimi czasy od czytania, więc czytam sobie tą książkę "na raty", ale i tak już wiele się z niej nauczyłam i zaczęłam bardziej obserwować mojego psa.
Niby zwykła książka, niby napisane wszystko co w innych/podobnych, ale znacznie zmieniła mój punkt widzenia.
Polecam! ;)

Dodatkowo niedawno skończył nam się Brit Premium, więc postanowiłam, że zmienimy już karmę i postawimy na coś nowego.
Padło na Markus-Muchle.
Już od dawna czytałam o tej karmie i kusiło mnie, żeby spróbować.
No i przy pierwszej nadarzającej się okazji kupiliśmy 15kg worek.
Trochę z tym ryzykowałam, bo nie wiedziałam, czy psu w ogóle posmakuje, ale jak na razie testujemy ją od ponad tygodnia i jest ok ;)
Niemały problem sprawił mi zaś... zapach karmy.
Nie mamy jeszcze plastikowego pojemnika odpowiedniej wielkości (zazwyczaj kupujemy małe opakowania karmy), więc worek przez dwa dni stał spięty tylko klipsami.
Trzeciego dnia już nie mogłam wytrzymać i pojechałam do zoologicznego po wiaderko po karmie dla ryb (dobre i tyle).
Niestety, do 10 litrowego wiaderka zmieściło się tylko pół wora (a karma jest naprawdę mocno skoncentrowana - porównując z 15kg workiem Brita, to MM zajmuje tylko 2/3 tego worka), więc resztę musiałam rozłożyć do wielkich woreczków strunowych.
Na razie jest ok i zapach w moim pokoju nie jest już taki intensywny ;p
Jak kurier przyjechał z paczką, to śmiałam się, że worek wygląda na 7kg, jest tam 15kg, a waży 30kg :D
Ledwo go wniosłam do mieszkania ;p
Dla zastanawiających się nad zmianą karmy na Markus-Muchle - serdecznie polecam! ;)
Trzeba tylko uważać i przez pierwszych kilka dni dawać o połowę mniejsze porcje i więcej wody, bo karma jest bardzo sucha.
Skład jest przyzwoity, cena też, a i kupy wychodzą jakby mniejsze ;)
Trujących gazów również nie zaobserwowałam ;p

W grudniu w sumie niewiele się działo.
Święta minęły nam pod znakiem jedzenia i odwiedzin u rodziny.
Alex pod choinkę (jeszcze) nic nie dostał.
A raczej dostał - karmę, ale nie wiem, czy można uznać to za jakiś szczególny prezent.
W styczniu planuję kupić mu kilka akcesoriów lepszej jakości, więc na razie odkładam kasę i czekam ;)
Nie chodzimy też na dłuższe spacery, "bo śnieg", czyli wszechobecne kule na łapach i uszach.
Musimy się w końcu umówić do fryzjera, bo korci mnie, aby zrobić sobie naprawdę długi, zimowy spacer ;)

Zdjęcie z zeszłego roku, w tym jeszcze nie mieliśmy okazji zrobić ;p


Przejdźmy teraz do drugiej części, czyli do podsumowania całego roku.
Zaraz na blogach będzie tego całe mnóstwo, ale ja nie będę oryginalna i też zrobię małe podsumowanie.

Bo akurat ten rok był lepszy.
Znacznie lepszy pod psim względem.
Nie osiągnęliśmy czegoś naprawdę wielkiego.
Ba! Pod względem nauki (sztuczki czy posłuszeństwo) nic nie osiągnęliśmy.
Ale również nie pracowałam z nim, więc to oczywiste.
Za to polepszył nam się jakby kontakt (zawsze boję się tu pisać o takich rzeczach - ilekroć napiszę, to wszystko się odwraca, także ten... czekam, aż znowu będzie gorzej :D)

Na początku roku właściwie nie działo się nic szczególnie ciekawego.
Dużo siedzieliśmy w domu.
Dopiero od wakacji poczułam "to coś" i zaczęłam angażować się bardziej w psie sprawy.

Zaczęło się już od wyczekiwanego wyjazdu nad morze z psem.
Ten wyjazd był po prostu ge-nial-ny i chyba zawsze będę go miło wspominać.
Pomimo naszych drobnych w tym czasie zgrzytów pobyt tam był cudowny.
W 2015 roku planujemy go powtórzyć ;)
Cały czas pamiętam o poście dla Was, w którym opiszę miejsce, w którym byliśmy - proszę jeszcze o trochę cierpliwości ;)



Po powrocie przyszła pora na sesje, czyli pomoc znajomym w testowaniu aparatów, jak ja to określam ;p
Wszystkie miejskie fotki z dwiema niezwykłymi osobami... ah, czy muszę się rozpisywać? ;)




Pod sam koniec wakacji razem z Adą od Soni i Kermita ruszyłyśmy pociągiem w sobotę na finał DogChowDiscCup.
Całą podróż wspominam najmilej z psich wydarzeń tego roku :D


Po wakacjach, niecały miesiąc przerwy i za namową w/w ruszyłam (jeszcze bez Alexa) na moje pierwsze seminarium
Mam nadzieję, że w przyszłym roku odważymy się pojechać na więcej niż jedno seminarium (oby nie tylko w roli obserwatora! ;))



I tutaj właściwie skończył się nasz (głównie to chyba mój) "sezon" :D
Od października zaczęliśmy już więcej leniuchować i wygrzewać się pod kocem.
Jak nam minął grudzień, opisałam wyżej ;)

Hm... Czy mam plany na przyszły rok?
Na pewno.
Planujemy więcej jeździć, więcej fotografować (to głównie ja), ogólnie zacząć się bardziej rozwijać pod pewnymi względami.
Myślę też o poprawieniu swojej (naszej) kondycji fizycznej, ale nie wiem, czy przez moją leniwą naturę zaczniemy realizować te plany. Mam nadzieję ;)
Może nie napisałam tu wszystkich moich planów, bo one dopiero się gdzieś tam jeszcze kształtują, ale pozostaje mi tylko wierzyć, że przyszły rok będzie owocnymi 12 miesiącami.

Na koniec wszystkim czytelnikom bloga chciałam życzyć wszystkiego dobrego, dużo cierpliwości do futrzaków, dużo pieniędzy (oczywiście na nowe akcesoria, a jakże! :D) i abyście w tym nowym, 2015 roku  pomagali swoim marzeniom i planom "się spełniać" ;)
Do zobaczenia już w nowym (i miejmy nadzieję, lepszym) roku! ;)

PS. Dziękuję Wam za 61 obserwatorów i ponad 13150 wyświetleń! <3